Kitaj pisze: jak szybko nie zareagujemy to któregos tłoka będziemy szukać u sąsiada w ogródku
Mi 2 lata temu do śmiechu nie było
Kupiłem z ojcem Peugeota 205 w Dzierżoniowie koło Wrocławia. Auto było na chodzie, jeździł nim jakiś dziadek tylko do kościoła. Uzupełniliśmy płyny, olej, zalaliśmy ropy na full. Wyjechaliśmy tylko za miasto, prosta droga i gaz ..... Nagle silnik wszedł na niewiarygodne obroty. Naprawdę zakręcił się chyba do kilkunastu tysięcy
Nawet Hondy się tyle nie kręcą
Myślałem, że zaraz odlecimy. Gaz się zawiesił i obroty ciągle rosły. Silnika nie dało się zgasić, a wokoło nas chmura .... hmm chmura to mało powiedziane. W promilu 70 metrów od nas świata nie było widać. Auta się zatrzymywały, każdy po klaksonie... zadyma ładna. Nie wiadomo co robić, otwierać maskę czy uciekać ... jeden drugiego nie widział tak było biało, siwo, czarno ....Nigdy takiego czegoś nie widziałem. Z wrażenia nie pamiętam jak auto udało się zgasić. Gdy dymy i emocje opadły zaczęło się gdybanie jaka była przyczyna. Wróciliśmy na stację, żeby się upewnić czy na pewno zalali nam ON. Okazało się że tak. Najwidoczniej dziadek słabo cisnął na gaz ... Trzeba jakoś było wrócić do domu te 500 km wehikułem z 85 roku