Kilka dni temu jadąc w Gdyni 3 pasmową ulicą zbliżałem się do świateł z czerwonym sygnałem. Jechałem prawym skrajnym. Nagle usłyszałem warkot silników o dużej mocy i po chwili zajechało Porshe Carrera 4S na lewy skrajny, a po sekundzie na środkowy pas Audi S6 - oba raczej nowe, więc mocy pewnie miały sporo w porównaniu do moich 68 KM
Widać było, że panowie chcą się między sobą ścigać, bo co chwilę jeden spoglądał na drugiego i kręcili obroty. W miarę jak kończył się sygnał czerwony, panowie ruszali i zatrzymywali się czekając na upragnione zielone. I tak powolutku po kawałku przesuwali się do przodu, aż sygnalizator znalazł się za ich plecami i nie widzieli już bezpośrednio jakie światło się pali.
Ja w tym czasie wpadłem na samobójczy plan że objadę ich obu jak tylko zapali się zielone. Wrzuciłem jedynkę i patrzyłem niby na prawo, że niby mnie oni zupełnie nie interesują jednocześnie pilnując kątem oka zielonego. Gdy się zapaliło, moje 68 KM zagrało tak, że przedmuchałbym turbinę, gdybym ją miał
Panowie w Porshe i w Audi zaspali totalnie, ubaw miałem po pachy jak inni z tyłu na nich zaczęli trąbić. Wyrwali w końcu do przodu, ale ja już byłem dobre 250m przed nimi i pierwszy dojechałm do następnych świateł i znów czerwone, ale już dwa pasy tylko, więc jeden stanął za mną, a do drugiego obok zdążyłem się tylko uśmiechnąć, bo zapaliło się zielone i po chwili straciłem go z oczu. Audi z tyłu w końcu mnie wyprzedziło, ale dopiero po jakimś czasie.
Puenta oczywista tej opowieści jest taka,
że ukręcisz na Porshe i Audi bata
mając nawet starego grata
bez mocnej turbiny i kata