chyba niestety nieświadomie narozrabiałam? albo i nie ja?
chodzi o to że: auto stało w pełnym słońcu (niestety brak cienia w okolicy) i wpadłam na "genialny" pomysł by troszkę go od tego słońca uwolnić. Jak są te takie "maty" by w zimie szyby nie zamarzały to ja właśnie taka matą okryłam swojego seatka. Jego przednią szybę ma się rozumieć. Przez moment mi przeszła myśl, skoro one są by szyby nie zamarzały to mają jakieś ciepło, ale niestety nie zdjęłam W tym samym czasie... przez parę godzin, auto stało przez moją nie uwagę "włączone". Nie to że było odpalone...ale hm... nie pamiętam fachowej nazwy, (można wtedy szyby otwierać, jest pokazany akumulator na desce). I po tych paru godzinkach... patrze w lusterko wsteczne - tak to się mówi? (to w środku auta) że jest tak jakby rozlane... i po jakimś czasie...zaczęło z niego ściekać zielona ciemną wodą... co popsułam?