Dzisiejszy dzień jest jednym z najgorszych w ostatnim czasie.
Nie dość, że pogoda doprowadza mnie do szału to jeszcze przygoda goni przygodę ...
Zaczęło się od niedzieli. Moja mama wracała sobie z działki i w Ostrowi Mazowieckiej, na skrzyżowaniu jakiś koleś wjechał jej w bagażnik.
Jego wina, nie ma o czym gadać...
Dziś pojechałem tym samochodem do Hondy na wycenę szkody, załatwiłem wszystkie papierki i uznałem że pojadę sobie do M1 w Markach na zakupy.
Nie chciało mi się wracać do domu po Toledo, więc pojechałem Civikiem.
No i tutaj nastąpiła sytuacja w którą aż mi się nie chce wierzyć ...
Stoję sobie w korku na ulicy Bonifraterskiej, przetaczam się przez skrzyżowanie 5km/h, zielone światło, patrzę w lewo a tu jakiś dziadek Meganką wykonuje lewoskręt. Ułamek sekundy i słyszę charakterystyczny huk. Trafił idealnie w bok bagażnika za tylnym kołem.
Generalnie jestem spokojny, ale trochę mnie poniosło jak wysiadałem z samochodu ...
Samochód przez 3 lata nie miał żadnej kolizji, a tu w ciągu 3 dni trafiły się aż dwie ...
Reszta będzie jak mi wku*wienie przejdzie ...