Wydaje mi się, że osłona byłaby znacznie cichsza, a u mnie jest to dosyć głuche pukanie, na kierownicy tego nie odczuwam, ale czuć to na budzie lekko. Ale rzucę okiem na osłony, bo szczerze mówiąc, nie pomyślałem żeby się przyjrzeć tej części
Koledzy, nie dalej jak w maju miałem wymienianie obie poduszki stabilizatorów, bo skrzypiały okrutnie. Teraz znowu zaczynam słyszeć skrzypienie, m.in. na progach zwalniających itp. Możliwe, że poduszki tak szybko się wykończyły, czy to coś innego? Dodam, że 80% mojej jazdy to autostrada, więc raczej nie są narażone na szybkie zużycie.
Kupiłeś nieoryginalne poduszki. Dopóki nie zainwestujesz w oryginał to będziesz wymieniał co pół roku. U mnie febi też wytrzymały kilka miesięcy, potem założyłem oryginał i od kilku lat spokój.
Posprawdzałem co umiałem i co było w moich możliwościach, szkoda że nie mam garażu z kanałem
Ogólnie wychodzi na to, że sprawdza się sugestia z poduszkami silnika, o ile próba z ruszaniem na ręcznym wyszła pozytywnie, jak na moje oko silnik poruszał się w normie, to bujając silnikiem w lewo-prawo udało mi się stuknąć poduchą o jej mocowanie, jeszcze wcześniej przy oględzinach wizualnych czułem, że to z tym będzie problem, bo zauważyłem to:
A w lipcu wymieniałem poduszkę lewą od skrzyni, bo miała luz, a reszta wyglądała ok i nie pomyśłałem, by rozbujać silnik lewo-prawo Postaram się jeszcze na kanale obejrzeć lizaka i chyba komplet będę wymieniał, ale jeszcze zobaczę.
Na wstępie poproszę Admina i Moderatora i cierpliwość gdyż jestem nowym użytkownikiem i nie znam w całości zasad funkcjonowania forum i dodawania postów. Zakładam nowy temat gdyż mój problem jest inny od zamieszczonych na forum. Jeśli ma się znaleźć w innym miejscu to proszę o przeniesienie.
Moja historia jest długa więc proszę o cierpliwość w lekturze. W moim srebrnym wozidełku (silnik 1M2) pojawił się problem, którego rozwiązania nie zna nawet google. Wiem wiem każdy pacjent jest inny i nie zawsze standardowa diagnoza pasuje. Ale do rzeczy.
Od kilku dni przy skręceniu kół w lewo słyszę dziwne dźwięki, które mogę określić jako tarcie, chrobotanie, gruchotanie, metaliczne zazębianie tak jakby trybów. Dźwięk ten wg mnie wydobywa się z przedniej lewej strony. Początkowo dźwięk był cichszy i słyszalny głównie podczas pokonywania ronda lub ciaśniejszych zakrętów- oczywiście w lewą stronę. W chwili obecnej nawet delikatne skręcenie kół w lewo powoduje to samo. Dźwięk się potęguje im mocniej skręcę kołami w lewo. Przy skręcie w prawo jest całkowita cisza. Przy jeździe na wprost również cisza. Dźwięk wg mnie pochodzi od elementów obrotowych. Boję się ciasnych zakrętów bo słychać tak jakby coś tarło z taką siłą, że grozi rozerwaniem.
Teraz przedstawię Wam historię moich inwestycji.
W aucie wymieniłem wszystkie 4 przeguby (nie jakieś badziewie tylko hartowane SKFy), całe komplety poduszki wraz z łożyskami na kolumnach kierowniczych z obu stron, gumy na stabilizatorze i 2 łączniki, łożysko piasty lewego koła FAG (łożysko w prawym kole wymieniłem rok temu też FAG). Już nie wiem co więcej można wymienić bo sakiewka zaczyna się robić pusta a nie chcę bezmyślnie wymieniać wszystkiego.
Badanie szarpakami na stacji diagnostycznej nic niepokojącego nie wykazało. Tuleje wahaczy wymieniałem w zeszłym roku. Wiem, dużo tych napraw ale lubię ciszę w aucie i nie jestem typem kierowcy typu last-minute.
Pojechałem do znajomego mechanika podniósł mi auto, włączyłem silnik, bieg, kręciłem kierownicą w obie strony i cisza. Wniosek - brak obciążenia i dźwięk się nie wydobywa;/
Już powoli kończą mi się pomysły co z tym fantem zrobić. Przeszukałem cały internet i znalazłem pokrewne tematy z odpowiedziami w stylu wymień to co ja mam już wymienione. Obawiam się, że problem może być bardziej złożony i o wiele kosztowniejszy;/
Po wymianie przegubów wewnętrznych (zew wymieniłem wcześniej) miałem drobną przygodę. Otóż po przejechaniu ok 300 km śruby mocujące lewy przegub odkręciły się same w trakcie jazdy. Prędkości nie miałem bo jechałem przez miasto. Natychmiastowy stop i serwis na miejscu. Na moje szczęście blisko miałem sklep metalowy więc kupiłem nowe śruby, dokręciłem i pojechałem dalej w trasę. Po powrocie do domu założyłem całkiem nowe śruby na oba przeguby wewnętrzne profilaktycznie smarując je klejem. Sądziłem, że na tym moje kłopoty się zakończyły. Po klejeniu śrub zrobiłem ok 500 km i zaczeło się dziać źle.
Nie wiem co dalej robić. Nie wiem czy może to być wina samego przegubu. Po odkręceniu mogłe się coś w nim samym uszkodzić? Obawiam się najgorszego, że luźny przegub podczas pracy mógł uszkodzić coś w mechaniźmie róźnicowym. Chociaż konsultowałem się z innym mechnikiem i on twierdził, że dyfer nie jest tak łatwo dobić.
Ostatnio gdy parkowałem na wzniesieniu i auto było pochylone prawą stroną w dół lewa uniesiona, ten sam dźwięk słyszałem zaraz po odpaleniu silnika:/ Gdy auto stoi równo nic nie słychać.
Jestem zdesperowany i będę wdzięczny za wszelką pomoc. Mam nadzieję, że nie zamotałem się w opowieści.
Czytając po kolei, na myśl właśnie przyszedł mi mechanizm różnicowy. Możesz spróbować zrobić tak, że zaciągasz porządnie ręczny, podnosisz lewy przód do góry (żeby koło było w powietrzu), skręcasz kołami w lewo prawie do końca, odpalasz auto, wrzucasz jedynkę i powoli puszczasz sprzęgło. Jak nie będzie zgrzytać, to wtedy dodajesz trochę gazu i wciskasz pomału hamulec (dodajesz obciążenie). Dalej nasłuchujesz.
Aha, jak masz TCS / ASR to dobrze by było wyłączyć tymczasowo, żeby Ci auto nie odjechało (choć z drugiej strony działa ten system podobnie do tego, co radziłym zrobić, czyli hamuje to koło, które ma lżej)