Jadę sobie w nocy do Katowic, odcinek Łódź - Częstochowa, jakieś 130 na liczniku i nagle JEB.
Myślałem, że kamieniem jakimś oberwałem w lewy słupek. Szukam miejsca żeby zjechać gdzieś bezpiecznie i zobaczyć co i jak, ale patrzę w lewo a tu mi za oknem jakaś plastikowa listwa sterczy...
Jak zjechałem to się okazało, że wyje... wywiało listwę z uszczelką co idzie od maski na granicy dachu i drzwi, w zasadzie złamało ją w pół
W sumie to nie wiem czy się w***iać czy śmiać bo wyglądało to komicznie
Muszę iść w miasto po jakiś patex albo inny klajster bo się ledwo trzyma teraz