Cała sytuacja wydarzyła się w lutym 2013. Po spotkaniu z forumowiczem
jechałem na zakupy, była słoneczna pogoda ale na ulicy była maź, która utrudniała przyczepność, ale źle nie było. Auto przede mną zaczęło hamować i ja również, abs zadziałał ale się udało wyhamować. Niestety Pan za mną nie miał tyle szczęścia i było bum. Pierwsza myśl, ile auta rozdupczone? ale nie było źle... klapa złamana, zderzak pęknięty, tylne błotniki pod lampami zagięły się tak, że zaklinowały klapę bagażnika i lampy.... tyle było widać na pierwszy rzut oka. Sprawca poczuł się do winy ale nie chciał wzywać policji... poszedłem mu na rękę i spisaliśmy oświadczenie. I się zaczyna zabawa:
Dzwonię do TU Benefia i zgłaszam szkodę. Została mi przydzielona Pani która będzie się zajmowała moją sprawą.
Sprawa zgłoszona więc tylko czekać na rzeczoznawcę.
Wieczorem pojechałem do kuzyna ( mądra głowa) co z tym dalej?
Podpowiedział mi żebym się domagał auta zastępczego i bym pojechał do szpitala na prześwietlenie, bo teraz mi nic nie jest ale za dwa dni będzie coś bolało i w tedy była by kicha.
Na następny dzień dzwonię do ,, miłej " Pani i proszę o auto zastępcze na co dostałem odpowiedź iż: My nie posiadamy floty aut zastępczych - nie ukrywam byłem na to przygotowany więc powiedziałem ,,miłej" Pani, że w Krakowie jest duuużo wypożyczalni więc możemy się dogadać. Oczywiście Pani odpowiedziała, że nie ma takiej możliwości, nie mają podpisanej umowy z żadną wypożyczalnią. I na to też byłem przygotowany
Poinformowałem Panią, że biorę auto na własną rękę od osoby prywatnej ( prawo na to pozwala)
Kontynuując rozmowę pytałem co dalej?
Odpowiedź Pani: Czekać!!! aż przyjdą do mnie dokumenty które mam wypełnić i czekać, aż sprawca je wypełni.
Po 5 dniach miałem wycenę.
Okazało się, że kolego kuzyna to Niezależny Rzeczoznawca i powiedział, że ta wycena to śmiech na sali. Ale się nie odwoływałem póki nie dostanę kasy.
Więc czekam. Po dwóch tygodniach dzwonię do ,,miłej" Pani i pytam jak sytuacja? Dokumenciki wysłane i czekamy na zwroty- otrzymałem informacje.
Aby coś przyspieszyć dzwonię do sprawcy ( miły gość
)i proszę go o pilne odesłnie dokumentów, na co odparł, że do niego nic nie doszło. A ja miałem nieciekawą minę
I sprawca podpowiedział, abyśmy olali listy i wszystko meilami wysyłali. Okazało się to dobrym pomysłem.
Po ponad miesiącu kasa wpadła na konto.
Wysłałem do TU Benefia umowę najmu auta na 2 tygodnie oraz odwołanie się od kwoty którą otrzymałem, podpierając się odpowiednimi paragrafami.
Odpowiedzi od TU Benefia były śmieszne
np:
-aby się odwołać od kwoty wypłaconej muszę przedstawić kosztorys swój. A prawo mówi, że nie mam obowiązku ponosić dalszych kosztów związanych ze szkodą ( koszt kosztorysu od NR to ponad 300 zł)
- następnie, że muszę się wykazać z f-VAT.A prawo mówi i zacytowałem to w liście: jako osoba fizyczna nie posiadająca działalności gospodarczej NIE mam obowiązku pobierania jak i wykazywania się z f-VAT i dopisałem: jeżeli mam obowiązek wykazania się z faktur oraz kosztorysu to proszę o wskazanie odpowiedniego artykułu.
I się urwała korespondencja.
Telefonowanie nic nie dało, cały czas taka sama gatka.
Cytowałem odpowiednie uchwały Sądu Najwyższego, że TU sprawcy ma obowiązek wypłacić na NOWE i ORYGINALNE części. Kupno innych może nas dużo więcej kosztować, bo kupując części używane nie wiemy z jakiego one są źródła.
I dlatego odwoływałem się po otrzymaniu kasy, abym nie dostał kasacji.
W sierpniu poszedłem do Rzecznika Praw Konsumenta. Opowiedziałem całą sytuację, iże czekam już 2 miesiące na odpowiedź od Benefi ( wiem kiedy pisma otrzymywali, ponieważ wszystkie listy były z potwierdzeniem odbioru)
Rzecznik sporządził pismo do Rzecznika Ubezpieczonych czy cała sytuacja jest zgodna z prawem, czy auto zastępcze było wynajęte za odpowiednią kwotę itd.
Następnie poszło pismo do TU . odpowiedz była po dwóch tygodniach ale negatywna. Czyli zostają przy swoim jeżeli chodzi o wycene a o aucie zastępczym ani słowa. Wiec poszło drugie pismo.
Tu nadal zostaje przy swoim. Twierdzą, że wypłacili mi na części oryginalne ale z amortyzacją ;O a za auto zastępcze mi nie zapłacą bo nie przedstawiłem dokumentów, iż auto jest naprawione i nie poddałem go oględzinom po naprawie. Jak pokazałem to Niezależnemu Rzeczoznawcy to się uśmiał.
Między czasie dostałem reklamę na meila z firmy Salvum ( polecam sobie zaglądnąć na ich stronę)
Zadzwoniłem, opowiedziałem, wysłałem odpowiednie dokumenty i dostałem odpowiedź z propozycją 800 zł za odstąpienie dalszych rozczeń . W rozmowie telefonicznej poinformowałem, że muszę się skonsultować i dam odpowiedź. Też pytam czy zajmą sie szkodą osobową, bo mam papiery ze szpitala. I oczywiście, że się zajmą za 30% tego co wytargają.
Wysłałem do nich meila z dokumentami ze szpitala i że chcę 1600 zł za odstąpienie.
dogadaliśmy się na 1200 zł.
Roszczenia dotyczące szkody osobowej mogą trwać nawet rok
A z autem zastępczym Rzecznik Praw konsumenta zgłasza skragę do Rzecznika Ubezpieczonych, jak to nic nie da idę do sądu.
Niby zwykła kolizja a moja wiedza się trochę powiększyła.
I podpowiem wam, jak miał ktoś dzwona to walczyć o swoje.
Moja wycena była zaniżona o około 3000 zł. Trochę nerwów mnie to kosztowało i nie chce mi się już walczyć więc walałem to oddać za niższą kwotę. I tym sposobem zbliżam się ku końcowi całej sprawy.