Witajcie. Zastanawia mnie kto odpowiada za kolizję, niby jasne a nie jasne.
Zderzenie miało miejsce na głównej drodze, kierowca A miał zaśnieżony samochód (nie było widać kierunkowskazów - jest zdjęcie) i chciał skręcić w lewo. Kierowca B nie wiedział co on wyczynia, nie widział ani żadnego kierunku ani świateł hamowania podjął decyzję wyprzedzania. W chwili gdy się z nim już prawie równał, kierowca A skręca i uderza w prawy przód kierowcy B, kierwoca B odbija w lewo i wbija się w pole.
Niby skrzyżowanie - zakaz wyprzedzania, lecz kierowca B nie miał pojęcia co wyczynia kierowca A (droga zaśnieżona, nie widać pasów, skrzyżowanie dróg przejrzyste, dookoła pola - myślał że jedzie prosto). Póki co udało się polubownie, bez wzywania policji. Teraz kwestia czy wg Was idzie coś wywalczyć dla kierowcy B?
Dodatkowo jest świadek, który niedaleko wyjeżdżał ze swojej posesji i widział zdarzenie. Też twierdzi że wina jest kierowcy A
i dodatkowo kierwoca A nie miał przeglądu
/ Czy przypadkiem nie jest tak, że kierowca B odpowiada za wyprzedzanie w niedozwolonym miejscu i za to dostaje mandat i pkt karne. Kierowca A jest winny kolizji, dostaje mandat za nieodśnieżony samochód (brak widocznego kierunkowskazu) + nie zachowanie ostrożności przy skręcie + mandat za brak przeglądu w aucie + wszystko idzie z jego OC jako że jest winny kolizji?
Proszę o rady, gdyż sytuacja jest świeża i koszty naprawy też spore dla kierowcy B.
rys. pomocniczy (na szybkości)