Dzisiaj, jedna z galerii krakowskich, parking podziemny.
Ciężko z miejscem, trzeba parę razy okrążyć parking, pomimo że to wtorek dzisiaj....
W końcu...miejscówka pusta się ukazuje z daleka, już mam skręcać, patrzę a tam
przód samochodu w tej miejscówce jakiś 1metr za linią.
Myślę, pewnie jakiś długi samochód wjeżdzał od drugiej strony i się nie zmeścił u siebie na długość, albo ma przyczepkę....
ale patrzę....no faktycznie auto limuzyma a'la Lincoln - Opel Corsa
Wjechała na swoje miejsce, owszem w liniach bocznych się zmieściła, natomiast przodem wjechało się komuś za daleko. A po co wycofywać
więc naklejka poszła w ruch, a ja zaparkowalem w następnym rzędzie. Wracam za godzinę, Corsa stoi dalej, ale idzie do niego już kierowca
Jakaś stara lampucera w berecie, wsiada, naklejki nawet nie zauważyła (bo jak zauważy coś 15x15 cm jak nie widzi linii na 2 metry).
Odpala, juz zaczyna wycofywać i jest hamulec ! patrzy w szybę, coś przyklejone i zaczyna drapać od środka !!!!
myślę sobie "o ja pierd***"
po czym wpadła na to że to może na zewnątrz i wysiadła, zaczeła skubać to przez jakieś 5 min i zrezygnowała. Stała koło tego auta i grzebała w torebce.
Nie wiem co dalej, bo zimno i nie chciało mi się już czekać. Ale satysfakcja jest